Sylwetki polskich biegaczy #21: Jacek Sobas

33-letni Jacek Sobas był jednym z bohaterów Letniego Biegu Piastów, którego partnerem jest PKO Bank Polski. Wygrał Półmaraton Jakuszycki, a dzień później zajął drugie miejsce na dystansie Jakuszyckiej Jedenastki.
około min czytania

W Półmaratonie Jakuszyckim, o sumie przewyższeń 388 m, zwycięstwo w kategorii open odniósł Jacek Sobas (czas 01:23:47). Uzyskał prawie trzyminutową przewagę nad drugim w stawce Pavelem Brydlem z Czech (01:26:34) oraz trzecim Jackiem Jolibskim (01:27:12).

Zahartowany organizm

Mimo olbrzymiego wysiłku włożonego w bieg, dzień później Sobas wystartował na dystansie Jakuszyckiej Jedenastki z sumą przewyższeń 270 m i znalazł się w ścisłej czołówce, dobiegając do mety zaraz za faworyzowanym Krzysztofem Tschirchem. Uzyskał świetny wynik (00:44:16), mając zaledwie 32 sekundy straty do triumfatora. Na trzecim miejscu znalazł się Bartosz Roskosz z czasem 00:47:12.

Chcąc być sklasyfikowanym w Lidze Biegów Górskich muszę mieć na koncie kilka biegów górskich. Skoro wygrałem już Półmaraton Jakuszycki, to uznałem, że dzień później pobiegnę na dystansie 11 km, żeby uzyskać dodatkowe punkty do klasyfikacji. Nie wiedziałem, na co mnie będzie stać, bo po półmaratonie górskim nogi są zmęczone. Początkowo, czułem się dobrze, ale gdy zaczęły się górki przy schronisku „Orle”, to odczułem, że dzień wcześniej był półmaraton. Do mety dotarłem bardzo zmęczony ale jak się okazało – na drugim miejscu i z niewielką stratą do zwycięzcy – relacjonuje Jacek Sobas.

33-letni biegacz przyznaje, że sponsorowany przez PKO Bank Polski Letni Bieg Piastów to jedne z jego ulubionych zawodów.

Już cztery razy brałem udział w tej imprezie. Trzy lata temu byłem drugi w ultramaratonie na 50 km. Przegrałem zaledwie o 7 sekund. Rok później wygrałem pięćdziesiątkę, więc w kolejnej edycji uznałem, że muszę coś zmienić. Dlatego pobiegłem w półmaratonie. Wygrałem rok temu i w tym roku powtórzyłem sukces. A skoro tak, to dodałem jeszcze bieg na 11 km, w którym zająłem drugie miejsce. Ciekawe, co wymyślę za rok – śmieje się Sobas.

W jaki sposób biegacz poradził sobie z brakiem czasu na porządną regenerację?

– Po półmaratonie przyjąłem odżywkę, zjadłem posiłek i wszedłem na pół godziny do górskiego strumyka. Później przez pół dnia rozciągałem się i odpoczywałem, żeby dojść do siebie. Udało się tylko dlatego, że jestem fanem mocnego, katorżniczego treningu. Czasem robię takie treningi dzień po dniu, więc nogi były do tego przyzwyczajone – zauważa.

22 lata nieprzerwanej pasji

Jacek Sobas urodził się w 1985 r. Pochodzi z Kędzierzyna-Koźle. Biegać zaczął już w szkole podstawowej.

To było w 1997 r., więc mamy już 22. sezon bez przerwy. Nie oznacza to jednak, że byłem wielkim talentem. Przeciwnie – w naszej grupie zawsze byłem jednym ze słabszych zawodników. Jednak, tak bardzo pokochałem to bieganie, że z dużej grupy, z jaką trenowałem, zostałem tylko ja – podkreśla doświadczony zawodnik. I jasno wskazuje osobę, której najwięcej zawdzięcza.

– To Janusz Bułkowski, który zmarł w zeszłym roku w wieku 82 lat. Wręcz zarażał młodzież pasją do biegania. To u niego zaczynała m.in. Grażyna Syrek, która ma bodaj czwarty najlepszy wynik w historii polskiego maratonu – 2:26:22 – zaznacza Jacek Sobas. – W szkole podstawowej spotykaliśmy się 3-4 razy w tygodniu na treningach. To była grupa kolegów i przyjaciół. Potem poszedłem na studia i skończyłem wychowanie fizyczne na Politechnice Opolskiej. Chciałem zostać trenerem i szkolić młodych zawodników, ale po przeprowadzce do Wrocławia zacząłem trenować dorosłych i amatorów. W ten sposób pasja stała się moją pracą – wyjaśnia.

Największe marzenie biegowe – pobić 2,5 h w maratonie!

Jacek Sobas jest bardzo wszechstronnym biegaczem. W sportowym dorobku ma wiele startów na dystansach średnich oraz długich, a także liczne starty w biegach górskich i przełajowych, a nawet górskie ultramaratony.

Jestem uniwersalnym biegaczem i czerpię radość oraz motywację z różnych startów. W okresie studiów moim ulubionym dystansem było 800 m – szybkie bieganie. Obecnie najbardziej lubię półmaratony. Zwłaszcza w górach – przyznaje tegoroczny zwycięzca Półmaratonu Jakuszyckiego.

Jego nieoficjalny rekord życiowy w półmaratonie wynosi 1:11:02, jednak trasa zawodów nie miała oficjalnego atestu PZLA. To dlatego jako rekord życiowy na dystansie „połówki” należy liczyć tegoroczny występ w H2O Półmaratonie we Wrocławiu, w którym uzyskał czas 1:12:18. Jak sam podkreśla, nie czuje dziś wielkiego ciśnienia na śrubowanie rekordu na tym dystansie – woli raczej trenować pod nową życiówkę w maratonie. Obecna wynosi 2:32:14 i została ustanowiona w zeszłym roku w Warszawie.

Nie czuję się spełniony na królewskim dystansie, bo choć biegam od 22 lat, to asfaltowe maratony mam ukończone dopiero cztery. Chciałbym złamać czas 2:30:00. To byłby solidny wynik – ocenia Jacek Sobas.

Sukces „BiegamBoLubię” w Kędzierzynie-Koźlu

Jacek Sobas chętnie angażuje się w projekty, popularyzujące bieganie. W swoim rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu osobiście rozkręcał, wspieraną przez PKO Bank Polski, akcję „BiegamBoLubię”.

– Kiedy ta akcja ruszała, to pierwszy zgłosiłem się jako trener w Kędzierzynie-Koźlu. Do projektu dołączył mój były trener Edek Rydzewski i rozpoczęliśmy prowadzenie zajęć dla mieszkańców. Kiedy się wyprowadziłem, moją rolę przejął Przemek Chatys, a następnie Piotrek Bieliński. Cieszę się, że projekt cały czas się rozwija. Zdarza mi się czasem odwiedzić ich na zajęciach – przyznaje Sobas.

Wsparcie dla akcji „biegnę dla…”

Poza popularyzacją biegania, Sobas chętnie przyłącza się do akcji charytatywnych „biegnę dla…”. Tak samo było podczas Letniego Biegu Piastów, podczas którego Fundacja PKO Banku Polskiego zorganizowała akcję dla 4-letniej Ewy, która choruje na padaczkę lekooporną. Jedynym ratunkiem i szansą dla dziewczynki jest specjalistyczna diagnostyka i operacja.

Świat jest mały, bo okazało się, że to kuzynka naszej przyjaciółki. Udało się zebrać potrzebne pieniądze. Bardzo chętnie biorę udział w takich akcjach. Podczas Letniego Biegu Piastów kartki z napisem „biegnę dla Ewy” miało wielu startujących. To wspaniale, bo przypinając taką kartkę można komuś pomóc. Zawsze warto to robić – zauważa Sobas.

We Wrocławiu też wspieramy innych. Mamy osiedlową grupę o nazwie „Kilometry Pomocy”, która organizuje biegi charytatywne. Zawsze staramy się włączać i pomagać – kończy.

Marek Wiśniewski
Fot. Jacek Deneka/Ultra Lovers