#NaszePasje: Adam Poloczek – Moją pasją jest pomaganie
Jest informatykiem i pracuje w banku – Adam Poloczek, który od kilkunastu lat zajmuje się ratowaniem ludzi wraz z Grupą Beskidzkiej GOPR. W weekendy i podczas urlopów dojeżdża z Katowic do Cieszyna i stamtąd rusza na pomoc poszkodowanym. 2020-07-28Adam Poloczek jest kierownikiem Zespołu Wsparcia Bezpośredniego w Departamencie Wsparcia Użytkownika (IT) w PKO Banku Polskim w Katowicach. Po całym tygodniu pracy, w piątek po południu „zapomina” o IT i przenosi się w zupełnie inny świat. Jako ratownik górski Sekcji Operacyjnej Cieszyn, latem i zimą pełni weekendowe dyżury w rejonie Wisły, Ustronia, Istebnej, Koniakowa i Brennej.
Długa droga w góry
Miłość do gór zaszczepił mu tata. Pomaganie przyszło samo. – Już w dzieciństwie, gdy podczas wyjazdów na narty widziałem na stoku pracujących ratowników, wiedziałem, że też tak chcę. Lata mijały, miłość do gór i nart rosła, a wraz z nimi nasilało się marzenie o pracy ratownika – wspomina Adam.
Gdy tylko skończył 18 lat, chciał dostać się do GOPR. Jednym z wielu wymogów było uzyskanie pozytywnej rekomendacji dwóch ratowników tzw. wprowadzających. Ta mała, ale trudna do przeskoczenia przeszkoda, zablokowała realizację marzeń Adama na kilka lat. Dopiero trzy lata po studiach poznał ratowników z Sekcji Operacyjnej Cieszyn, którzy pomogli mu wejść do przedsionka swojego świata.
Wtedy rozpoczął długą drogę egzaminów, testów kondycyjnych, staży... Aż wreszcie został przyjęty w szeregi Ratowników Kandydatów Grupy Beskidzkiej GOPR, do której najczęściej delegowani są kandydaci ze Śląska. Po kolejnych dwóch latach służby w górach złożył słynną przysięgę ratownika.
Po przyrzeczeniu i otrzymaniu tzw. „blachy”, czyli odznaki ratowniczej, stałem się pełnoprawnym ratownikiem. Mnie jednak ciągnęło dalej, wyżej i głębiej. Moim celem było zdobycie stopnia starszego ratownika. W tym celu musiałem ukończyć serię 4-5-dniowych szkoleń z różnych dziedzin ratownictwa technicznego, m.in. ścianowego latem i zimą, śmigłowcowego, jaskiniowego, lawinowego, z kolejek i drzew, czy w wodzie szybko płynącej. Po kolejnych dwóch latach zaliczyłem pozytywnie seminarium. To nie była łatwa droga i miałem chwile zwątpienia, ale cieszę się, że spełniłem moje marzenie – mówi Adam.
Pomiędzy domem a górami
Dojazdy z Katowic na dyżury, pogodzenie pasji z życiem rodzinnym to kolejne wyzwania, którym Adam musiał stawić czoła.
Niektórzy ratownicy zabierają na dyżury swoje rodziny, ale nam to nie wyszło. Żona i syn byli ze mną tylko kilka razy. Podczas letnich dyżurów myślałem, że spędzimy czas razem, bo wtedy nie ma tylu akcji, co zimą, ale niestety. Właśnie, kiedy jechali ze mną, miałem bardzo dużo pracy. Czekali na mnie po 12 godzin i chyba… mieli dość – śmieje się Adam. Przyznaje, że jego wyjazdy wzbudzały u nich różne emocje, ale po latach wszystkim udało się osiągnąć równowagę.
Adam wciąż jest zachwycony swoim zajęciem i widzi głównie jego dobre strony. – Plusów jest bardzo dużo, od oczywistych jak satysfakcja z niesienia pomocy drugiej osobie, po możliwość przebywania w górach – narty, wędrówki, eksploracja jaskiń. Poznałem setki wspaniałych i ciekawych osób, zarówno w samej organizacji, jak i poza nią. Dzięki GOPR udało mi się rozwinąć w wielu dziedzinach, takich jak skialpinizm, wspinaczka, speleologia, czy pierwsza pomoc, a także zdobyć uprawnienia do prowadzenia pojazdów ciężarowych. Czas spędzony w górach doskonale ładuje baterie, człowiek wyłącza się całkowicie z pozostawionego gdzieś tam świata – mówi Adam.
Niepowtarzalne chwile
Akcja, która najbardziej zapadła mu w pamięć, to ratowanie zakleszczonego grotołaza. Było to w lutym 2008 r., kiedy ekipa Adama wracała ze szkolenia jaskiniowego w Tatrach.
Chłopak utknął w jaskini w Trzech Kopcach w Beskidzie Śląskim. Miał niesamowite szczęście, że akurat byliśmy blisko i mieliśmy cały niezbędny sprzęt. Była to akcja trudna nie tylko technicznie, bo miejsce było ekstremalnie ciasne, ale i emocjonalnie, bo czas grał na naszą niekorzyść ze względu na niską temperaturę i postępującą hipotermię turysty. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, a sam poszkodowany chyba do dzisiaj nie zdaje sobie sprawy, co by było, gdybyśmy dotarli do niego dwie godziny później – wspomina.
Nigdy nie zapomni też swojej pierwszej w życiu akcji, kiedy pomagał 4-letniej dziewczynce, córce kolegi ratownika. Obecnie Wiktoria Pokorny jest świetną zawodniczką w narciarstwie alpejskim.
Dzięki GOPR, Adam przeżył wiele niezwykłych momentów i nie chodzi tylko o akcje ratownicze. W maju 2006 r. podczas wizyty papieża Benedykta XVI na krakowskich Błoniach GOPR tworzył szpaler honorowy na ostatnich metrach podjazdu pod ołtarz. Dwa lata wcześniej Grupa Beskidzka GOPR zorganizowała pielgrzymkę do Rzymu, w której Adam wziął udział i miał możliwość rozmowy z papieżem Janem Pawłem II.
Pasja dla wytrzymałych
Według Adama, teoretycznie każdy może zostać ratownikiem, chociaż są pewne ograniczenia. Cechy jakimi powinien się charakteryzować kandydat to umiejętność pracy w grupie i odporność na stres.
– Nie jest to zajęcie dla ludzi, których paraliżuje wysokość albo ciasnota pomieszczeń. Niełatwo będzie też osobom wrażliwym na widok ran i krwi – uprzedza Adam. I przypomina, że każdy, kto wybiera się w góry, ma do czynienia ze światem natury, do którego należy podchodzić z szacunkiem i przestrzegać jego zasad.
Joanna Kornaga