Bieganie dobre na wszystko. Bankowcy biegają #8: Iwona Szabłowska
– Bieganie to mój sposób na odpoczynek, rozładowanie stresu, chwilę ciszy czy spotkanie ze znajomymi. Dzięki startom realizuję się i motywuję do dalszej pracy. Jestem bardziej zdyscyplinowana i… mniej gadam – mówi Iwona Szabłowska, doradca z Zespołu Multibiznesowego Oddziału 27 PKO Banku Polskiego w Gdańsku. 2020-05-28Iwona Szabłowska przygodę z bieganiem rozpoczęła zimą 2017 r., choć w przeszłości miała już do czynienia ze sportem, bo przez osiem lat trenowała pływanie. – Moim celem było zachowanie dobrej sylwetki. Znajomi biegali i chudli, więc pomyślałam: „Dlaczego nie spróbować?”. Gdy udało mi się przebiec pierwszą „piątkę”, pomyślałam, że fajnie byłoby wystartować w jakichś kameralnych zawodach – wspomina Szabłowska.
Na początek wybrała cykl Grand Prix biegów górskich w Gdyni. – Ten bieg dał mi mocno w kość. Trasa miała 250 m przewyższenia, a ja do tej pory biegałam tylko po płaskim podłożu. Po dotarciu do mety po prostu padłam. Myślę, że zanim złapałam oddech, leżałam jakieś 10 minut. Gdy usłyszałam, że jestem szósta, wiedziałam, że to nie będzie mój ostatni start. Za cel postawiłam sobie zajęcie miejsca na podium na koniec cyklu – dodaje. I udało się. Znalazła się na drugim miejscu w klasyfikacji kobiet – za Agatą Stankiewicz.
Bieganie szybko stało się jej największą pasją. W pewnym momencie uświadomiła sobie, że nie potrafi uznać dnia za udany, jeśli nie wyjdzie na trening. – To mój sposób na odpoczynek, rozładowanie stresu, chwilę ciszy czy spotkanie ze znajomymi, a sukcesy dają mi największą satysfakcję. Dzięki startom realizuję się i motywuję do dalszej pracy. Jestem bardziej zdyscyplinowana i… mniej gadam. Zapewne przez zmęczenie – mówi pół żartem, pół serio pracowniczka PKO Banku Polskiego.
Od biegu na 5 km po ultramaraton
Iwona Szabłowska startuje na rozmaitych dystansach: od 5 km do 80 km. Wiele zawodów wspomina ze wzruszeniem, ale najważniejszy był dla niej udział w zawodach Ultra Chojnik na dystansie ponad 70 km w lipcu 2019 r.
Zawsze marzyłam o zwycięstwie w takim biegu i choć wygrywałam już w zawodach leśnych i ulicznych, to wiedziałam, że dystanse ultra wymagają ogromnego poświęcenia, a przede wszystkim czasu na wybieganie dużej liczby kilometrów – podkreśla.
Była dobrze przygotowana, bo trenowała do tych zawodów przez pół roku. Nie był to też jej pierwszy start ultra i przewyższenie rzędu 3000 m nie robiło już na niej wrażenia.
– Pamiętam dokładnie uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy wbiegłam na metę i przerwałam szarfę, a w powietrzu latało konfetti. Nigdy go nie zapomnę. Do końca musiałam ścigać się z drugą zawodniczką i choć był moment, w którym przegrywałam, to nie poddałam się i walczyłam do końca – zaznacza Szabłowska.
Uwielbia biegi ultra, ale w kalendarzu startowym zawsze znajdzie miejsce na szybkie 10 km. Jej rekord życiowy na „dychę” wynosi 38:35, a na dystansie półmaratonu – 1:26:21. Spośród biegów ultra najbardziej ceni swój start w Garmin Radków na dystansie 80 km. Trasę pokonała wtedy w 9 h 14 min. Od dwóch lat trenuje też triathlon. Na dystansie 1/2 Iron Mana zanotowała czas 5 h 9 min.
Nad morzem i w górach
Ze szczególnym sentymentem Iwona Szabłowska wspomina swój start w Półmaratonie Brzegiem Morza, który odbywa się co roku w sierpniu.
– Biegnie się boso plażą z Jastarni, a zawody mają niesamowity klimat oraz świetnych kibiców – ocenia. – Co roku jeżdżę też do Krościenka na triadę biegową, która odbywa się na początku stycznia. To bieg etapowy po górach. Zawsze jest dużo śniegu i niesamowite widoki. Kocham to miejsce – podkreśla.
Na zawsze zapamięta też Zimowy Maraton Bieszczadzki 2019. Podczas zawodów Szabłowska zaliczyła jednak niefortunną wpadkę. Teraz się z tego śmieje, ale wtedy płakała.
Biegło mi się bardzo dobrze. Widziałam czołówkę i pomyślałam nawet przez chwilę, że zmieszczę się w czterech godzinach. W śniegu w górach to by było coś! Niestety, pomyliłam trasę i zbiegłam w kierunku mety w złym miejscu. Kiedy organizator na mecie powiedział mi co się stało, poryczałam się i błagałam go, żeby pozwolił mi cofnąć się na trasę, poprawić błąd i dokończyć dystans. Zgodził się, ale... musiałam podbiec cały odcinek, który zbiegłam – opowiada doradca PKO Banku Polskiego.
– Całą drogę ryczałam. Nie wiem, czy bardziej ze zmęczenia, braku jedzenia, które zamarzło czy z faktu, że już nie dobiegnę w czołówce. Ten start nauczył mnie jednak pokory i większej uwagi na trasie. Wiem, że ukończę wszystko, co tylko sobie wymarzę, bo w mojej naturze nie ma słowa „poddać się” – podkreśla
PKO Bieg Charytatywny i akcje „biegnę dla…”
W 2019 r. Iwona Szabłowska wzięła udział w PKO Biegu Charytatywnym, startując na stadionie w Gdańsku w drużynie mieszanej o nazwie „Pruszcz Biega”.
Od początku nastawialiśmy się na przebiegnięcie jak największej liczby kółek i wygraliśmy jako drużyna mieszana. Emocje były niesamowite, a atmosfera kapitalna. Ludzie się poznają, ruszają, bawią, a jednocześnie pomagają potrzebującym – ocenia.
Zawsze też bierze udział w akcjach „biegnę dla…”, które organizowane są przez Fundację PKO Banku Polskiego przy okazji wielu imprez biegowych. – To świetny pomysł. Poczucie, że można przebiec i komuś pomóc, jest niesamowitą motywacją – zaznacza.
A jej największym marzeniem jest… zachować zdrowie do biegania. – Mam wielu znajomych, którzy przerwali bieganie z powodu kontuzji. Marzę o tym, żeby mieć na tyle dużo szczęścia, żeby móc biegać przez całe życie. Żeby po raz pierwszy przebiec dystans 100 km i pobić życiówkę na 10 km, a później realizować kolejne plany – kończy.
Marek Wiśniewski