Bieganie pozwala pełniej żyć. Bankowcy biegają #9: Łukasz Lechański

Uprawianie sportu jest dla mnie stylem życia, pasją, która pozostanie ze mną na długie lata… Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie zacząłem biegać wcześniej – mówi Łukasz Lechański, doradca z Zespołu Multibiznesowego BH/BO/FI z Oddziału 11 PKO Banku Polskiego w Łodzi. Biega od czterech lat, w zawodach startuje od dwóch lat, a na koncie ma już kilka maratonów. Jego marzeniem jest pokonanie ultramaratonu na dystansie 100 km.
około min czytania

Łukasz Lechański swoją przygodę z bieganiem rozpoczął w 2016 r. Chciał po postu zrzucić parę kilo. Na wiosnę 2018 r. postanowił wziąć udział w pierwszych zawodach. Raczej z ciekawości niż dla konkretnego wyniku. Na debiut wybrał całkiem długi dystans, bo półmaraton w Łodzi, ale z tyłu głowy chodziło mu pokonanie królewskiego dystansu.

Pierwsze kroki na dystansie maratonu

Jego ulubionym dystansem jest maraton. Po prostu go uwielbiam. Jednak do tych 42 km podchodzę zawsze z pewną rezerwą, bo nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć na trasie i jaką dyspozycję będę mieć danego dnia. Planuję strategię, która niekoniecznie musi się sprawdzić ze względu na nagłe, nieprzewidziane okoliczności. Przekonałem się o tym w ubiegłym roku, kiedy w pewnym momencie nie walczyłem z innymi zawodnikami, a z samym sobą – podkreśla. Ostatni maraton pokonałem w czasie 4:10:52. W roku 2020 jestem zmobilizowany do łamania czterech godzin – zapowiada.

Szczególnie w pamięć zapadły mu dwa maratony. Pierwszy w Łodzi, do którego byłem kompletnie nieprzygotowany. Uznałem, że skoro raz przebiegłem 20 km, to dam radę przebiec i drugie tyle. Bardzo się myliłem… Oczywiście, dzięki temu, że zawsze uparcie dążę do celu, dotarłem na metę, ale ogromnym kosztem – przez tydzień w zasadzie nie mogłem chodzić. Bieg zakończyłem po 4 godzinach i 44 minutach. Byłem okropnie zmęczony, ale mimo wszystko usatysfakcjonowany, że jednak to zrobiłem, że się udało, że pokonałem królewski dystans. Cel na 2019 został zaliczony.

Po tym wydarzeniu nie planował już żadnych startów, jednak nutka rywalizacji tliła się w nim cały czas, więc zapisał się na PKO Wrocław Maraton.

LechanskiWrocław (2).jpg

Do biegu przygotowywałem się, stosując m.in. długie 20-30-kilometrowe wybiegania, które są kluczowe do tak długiego wysiłku. Niestety, przeszarżowałem – za mocno zacząłem na początku i słynna maratońska ściana dopadła mnie już na 27. kilometrze. Przez dobre 12 km, walczyłem ze swoją psychiką, gdyż nogi odmawiały posłuszeństwa. Wszystko jest „w głowie”. W takim momencie psychika jest ważniejsza niż mięśnie – przekonuje Łukasz Lechański.

Po tym maratonie powiedział sobie, że „nigdy więcej”, po czym po tygodniu… zapisał się na kolejny maraton – w Poznaniu.

Podczas zawodów bierze udział w akacjach charytatywnych Fundacji PKO Banku Polskiego „biegnę dla…”. To wspaniała inicjatywa, gdyż można realizować swoją pasję i jednocześnie pomagać tym, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują – zauważa.

Radość życia i szereg korzyści z biegania

Szybko stwierdził, że bieganie daje mu mnóstwo korzyści. Ten sport zapewnia mi codzienną energię, ładuje baterie. Sprawia, że jestem pełen entuzjazmu każdego dnia, mam dobry humor i nie mam problemów. Pomaga mi przemyśleć w samotności wiele spraw. Podczas treningu do głowy wpadają rożne, nowe i ciekawe pomysły. Staję się bardziej kreatywny w domu i w pracy. To bieganie nauczyło mnie, żeby zamiast wymówek, szukać nowych rozwiązań. Naprawdę polecam, bo warto! – zachęca do aktywności Łukasz Lechański.

W swojej biegowej pasji nie przywiązuje dużej wagi do wyników. Osiąganie pewnych celów daje mi wewnętrzną satysfakcję, buduje motywację i daje apetyt na więcej, ale same wyniki są dla mnie sprawą drugorzędną. Bieganie przede wszystkim ma sprawiać mi przyjemność. Zawsze się porównuję do siebie z przeszłości. Cieszę się, że ruszyłem się i wstałem z kanapy – podkreśla.

Chętnie dzieli się za to statystykami na jego liczniku biegowym w 2019 r. wybiło 2214 km.

Lechanskimedal.jpg

Systematyczność i konsekwencja w działaniu

Łukasz Lechański przyznaje, że łączenie regularnych treningów biegowych z pracą w Banku i życiem prywatnym bywa trudne.

Czas nie jest z gumy i trzeba mieć w sobie dużo samodyscypliny, żeby pogodzić treningi z pracą i życiem prywatnym. Zwłaszcza gdy uprawia się dwie dyscypliny, bo oprócz biegania w tym roku wróciłem do kolarstwa szosowego. Do całości trzeba jeszcze dołożyć trening uzupełniający, siłowy i stabilizujący – zauważa Lechański.

Podstawowa kwestia to bardzo dobra organizacja czasu, systematyczność i konsekwencja w działaniu. Każdy zaplanowany trening po prostu musi się odbyć. Nie ma znaczenia, że jest zimno czy pada. Czasami sukcesem nie jest sam trening, a wyjście na niego. Jak odpuścisz raz i drugi, to może wejść to w nawyk. Wychodzę więc z założenia, że „trening się sam nie zrobi” i „kilometry się same nie przebiegną” – zaznacza.

Marzenie o ultramaratonie na dystansie 100 km

Jego największym biegowym marzeniem jest ukończyć zawody ultra na dystansie 100 km. Do tego momentu jeszcze długa droga. Staram się konsekwentnie realizować swoje cele, które zawsze wyznaczam na początku każdego roku. W 2020 r. to złamanie 4 godzin w maratonie, rozpoczęcie przygody z biegami górskimi na dystansie 20-35 km – wyjawia Lechański.

Uważa, że uprawianie sportu jest stylem życia, pasją, która pozostanie ze nim na długie lata. Jedyne, czego żałuje, to fakt, że nie zaczął biegać wcześniej.

Marek Wiśniewski