Naturalna potrzeba biegania. Bankowcy biegają #25: Piotr Pazdan

Kiedyś bardzo lubił się zmęczyć, biegać szybko i „kręcić” po stadionowej bieżni ze stoperem. Dzisiaj delektuje się bieganiem w naturalnym otoczeniu i bez konieczności poprawiania wyników. Piotr Pazdan, ekspert Formacji Bankowości Firm i Przedsiębiorstw PKO Banku Polskiego, traktuje bieganie jak pewien rodzaj pozytywnego nałogu.
około min czytania
 

Piotr Pazdan przygodę z bieganiem rozpoczął w czasach licealnych.

Moje pierwsze starty miały miejsce ponad 30 lat temu w Biegu Siarkowca i Biegu Nadwiślańskim w rodzinnym Tarnobrzegu, na nietypowych dystansach 12 i 15 km. Inspiracją dla mojego biegania byli członkowie lokalnego amatorskiego klub biegacza Witar. Należały do niego osoby, które uprawiały ten sport od początków biegania amatorskiego w Polsce, czyli od końca lat 70. – wspomina ekspert Formacji Bankowości Firm i Przedsiębiorstw PKO Banku Polskiego.

Bieganie jak rodzaj pozytywnego nałogu

Piotr Pazdan szybko złapał biegowego bakcyla. Szybko odkrył też triathlon, który połączył jego dwie sportowe pasje – bieganie i kolarstwo. – Lubię dyscypliny wytrzymałościowe, a bieganie stanowi dla nich wspólny mianownik. To pewien rodzaj pozytywnego nałogu – ocenia. 

Nawet, kiedy miał dłuższe okresy bez biegania, zawsze do niego wracał. – Bieganie może mieć różne oblicza i dawać nam satysfakcję na wiele sposobów. Kiedyś bardzo lubiłem się zmęczyć, biegać szybko i „kręcić” po stadionowej bieżni ze stoperem. Dzisiaj delektuję się tym, że można biegać wolniej, w naturalnym otoczeniu i bez „konieczności” poprawiania wyników – dodaje.

Największy sukces? „To, że ciągle jestem biegaczem”

Piotr Pazdan najbardziej lubi biegać na dystansach 10 km i półmaratonu. Jego rekordy życiowe wyglądają bardzo dobrze. Na 10 km uzyskał czas 39 minut, a maraton przebiegł w 3 h 30 minut.

Największym sukcesem jest chyba to, że w dalszym ciągu mogę o sobie powiedzieć, że jestem biegaczem. Wstać, kiedy inni jeszcze śpią i wyskoczyć do lasu na godzinne truchtanie – podkreśla po długich latach biegowej przygody.

Imprezą, która szczególnie zapadła mu w pamięć, był Bieg Solidarności w 1990 r. w Gdańsku. Odbywał się zaraz po przemianach 1989 r., więc atmosfera była podniosła. Co ciekawe, bieg miał 21,1 km, ale… nie nazywał się półmaratonem. Taką nazwę otrzymał dopiero od kolejnej edycji.

Oprócz zwykłego biegania Piotr Pazdan chętnie startuje też na nartach biegowych. 7 razy brał udział w Biegu Piastów w Jakuszycach-Szklarskiej Porębie.

Pomaganie przez bieganie

Ważną rolę w imprezach biegowych odgrywają dla niego akcje charytatywne. Od kiedy pracuj w PKO Banku Polskim, zawsze startuje w PKO Biegu Charytatywnym. Namawia też do tego koleżanki i kolegów z pracy.

Chętnie dołącza także do akcji „biegnę dla…” organizowanych przez Fundację PKO Banku Polskiego. – Niejednokrotnie brałem udział w tego typu akcjach. To bardzo cenne inicjatywy. Cieszę się, że przyjemność z biegania można łączyć z akcjami charytatywnymi – mówi Piotr Pazdan.

Marzenie o maratonie w Nowym Jorku

Łączenie treningów biegowych z życiem rodzinnym i zawodowym zawsze jest nie lada wyzwaniem. Piotr Pazdan potrafi jednak umiejętnie zarządzać swoim czasem.

W dni robocze najczęściej planuję aktywności wcześnie rano przed pracą albo wieczorem. Swoje treningi wykonywałem też w czasie, w którym dzieci uczestniczyły w rozmaitych zajęciach. Zawoziłem je na miejsce i robiłem trening. Do tego dochodzą weekendy, które dają dużo większą swobodę i możliwość znalezienia większej ilości czasu na aktywność fizyczną – zwraca uwagę.

Pracownik PKO Banku Polskiego ma też marzenie biegowe, które bardzo chciałby w przyszłości zrealizować. To start w maratonie w Nowym Jorku.

Marek Wiśniewski