„Nie zawsze chmury niosą ulewę” – pisał Horacy. Mamy kolejne potwierdzenie, jak bardzo uniwersalne są prawdy, które pozostawił nam ten rzymski poeta żyjący w I w. p.n.e. Bo teraz coraz częściej mamy do czynienia z nowym rodzajem obłoków: chmurą obliczeniową. Jej popularność rośnie – także w bankowości.
O co chodzi? Chmura obliczeniowa to – najkrócej rzecz ujmując – możliwość korzystania z usług komputerowych, których nie mamy zainstalowanych w naszym laptopie czy pececie. Za pośrednictwem internetu łączymy się z zewnętrznymi serwerami i w ten sposób uruchamiamy na przykład arkusz kalkulacyjny albo program graficzny.
Coraz częściej możliwości chmury obliczeniowej wykorzystuje się też w bankowości. To sektor będący jednym z liderów rozwoju tego typu usług. Według danych International Data Corporation (IDC), w Stanach Zjednoczonych 10 proc. kosztów związanych rozwojem chmury pokrywa sektor bankowy. W 2019 r. wartość inwestycji w ten obszar usług informatycznych, sfinansowanych przez banki, przekroczy 20 mld dolarów.
Te same dane wskazują, że dla niemal 70 proc. przedsiębiorców największą przeszkodą w korzystaniu z chmur obliczeniowych są kwestie bezpieczeństwa. W skrócie – obawiają, że umieszczanie danych własnej firmy poza kontrolowanymi przez nią komputerami i serwerami sprawi, że stracą nad nimi kontrolę. Tyle że standaryzacja usług w tym obszarze oraz ich upowszechnienie stopniowo pomagają oswoić się z nowym środowiskiem.
Lęki przed migracją do chmury przełamują już najwięksi. Rok temu amerykański Departament Stanu zdecydował się przenieść do niej całą swoją dokumentację. W kwietniu tego roku rozpisano przetarg na dostawcę takich usług. Już wiadomo, że departament wyda na nie 10 mld dolarów.
Usługa jest droga, ale dla amerykańskiego podatnika okaże się korzystna. Z trzech powodów. Po pierwsze, daje łatwy i szybki dostęp do najnowocześniejszych rozwiązań. Po drugie, pozwala łatwiej zestandaryzować usługi. Po trzecie, obniża koszty. Według raportu Forum Technologii Bankowych działającego przy Związku Banków Polskich, koszty korzystania z chmury obliczeniowej będą stanowić ok. 25 proc. kosztów, które trzeba by ponosić, gdyby chciało się stworzyć własne centrum przetwarzania danych.
W Polsce już teraz 10 proc. przedsiębiorstw na różne sposoby korzysta z możliwości, jakie stwarza chmura obliczeniowa. I ten odsetek będzie rósł. W miarę coraz większej powszechności sztucznej inteligencji, internetu rzeczy, czy różnych rozwiązań wykorzystujących technologię blockchain, przenoszenie do chmury będzie wręcz nieodzowne – bo tylko w ten sposób będzie można uzyskać dostęp do serwerów oferujących potrzebne miejsce do wykorzystywania nowych możliwości.
Odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie jest Chmura Krajowa. Pod koniec 2018 r. PKO Bank Polski i Polski Fundusz Rozwoju podpisały porozumienie, na mocy którego powstała spółka mająca odpowiadać za jej stworzenie i działanie.
W kwietniu tego roku ruszyły trzy serwerownie, świadczące tego typu usługi. Pierwszym klientem Chmury Krajowej jest PKO Bank Polski, ale dyrekcja nowej spółki liczy, że szybko uda się pozyskać też innych partnerów.
Trwają rozmowy z ponad dziesięcioma firmami o ich ewentualnym dołączeniu do współpracy. W grę wchodzi możliwość udostępnienia przestrzeni na serwerach zarówno do testów (jak to ma miejsce w przypadku PKO Banku Polskiego), jak i w pełni komercyjnego ich wykorzystania. Możliwa jest także sytuacja, że przedsiębiorstwo nawiązujące współpracę z Chmurą Krajową będzie mogło udostępniać jej przestrzeń swoim klientom indywidualnym.
Operator Chmury Krajowej liczy, że w ciągu pięciu lat uda jej się zdobyć przynajmniej 5 proc. rynku w kraju. Liczba zainteresowanych potencjalnych klientów oraz tempo rozmów z nimi potwierdzają, że popyt na usługi chmurowe w Polsce rośnie coraz szybciej.
Tomasz Jędraszczyk